start

wiosna pełną gębą 12.02

piękna pogoda dziś od samego rana, podłoże się zupełnie dobre zrobiło, nawet skakałysmy dziś! Tzn Asia na Prosiaku skakała :-)

Ale po kolei: rano jeździłam wozem, Nicponiem i Grzybkiem Zrobiliśmy całkiem solidny kurs, bo Turzany-Głębowice  sporo mocnym kłusem i Grzybek dał radę, jeszcze mu się chciało podkłusowywać w Turzanach :-) Kopyta też dały radę, nawet po tym najbardziej kamienistym kawałku asfaltu dał radę iść może nie kłusem ale jogiem :-) Przyszedł zmęczony ale nie zajechany. nicpoń jak na siebie to całkiem spokojny, tylko trochę się płoszył. I kłusował generalnie kłusem, nie galopem :-)

Potem jazda z Asią. Prosiak się postawiła na poczatku jazdy, Asia nie mogła uzyskać lewego zgięcia bocznego. W końcu wsiadłam na chwilę, zrobiłam to w stępie (nie bez bólu) Oczywiście w kłusie pod Asią kucyk musiała jeszcze sprawdzić ale wydaje mi się, że się udało :-) Bo potem koń juz chodził bardzo dobrze, nieźle galopowała i z sensem skakała. Ustawiłam kawaletki na wskok/wyskok i stacjonatkę na foule i nawet się Asia mało gubiła w tym, tzn tylko raz nie mogła się zdecydować czy staje czy skacze. Prosiak się zdecydowała i skoczyła, mieszcząc dwa foule na pięciu i pół metrach! Dosiad Asia łapie pomału i nawet na ogół wie na którą nogę wylądowała :-)

I na koniec jedna nowa osoba, która chyba raczej już do mnie nie wróci: (cytuję samę siebie z Voltpirów, byłam na tyle zła że opisałam sytuację publicznie!)

wiecei co klientka mnie dzisiaj wyprowadziła z równowagi na jeździe!
Przyjechała kobieta (dorosła, młoda) że ona już jeździ i uczy się skakać. Dałam bardzo łatwego, spokojnego konia (na ogół daję tego konia osobom które są pierwszy raz bo kobyła bardzo bezpieczna). I całe szczęście...

Zupełnie sie nie mogłam dogadać, problemem było zarówno jechanie na luźnej wodzy (stępem, na koniu który prowadzi się na dosiad i przesunięcie ręki) jak i jakiekolwiek zmiany dosiadu. Nogi zaciśnięte, sztywne, stopa wciśnięta pod konia, szarpiąca ręka...
I równowaga na wodzach. Dowiedziałam się, że nie da się zrobić półsiadu na luźnej wodzy (nadal w stępie!) z trudem udało się stanąc w strzemionach. I na wszystko cokolwiek ja powiedziałam słyszałam np "nikt mi nigdy nie powiedział, że szarpię konie" albo "instruktor (w innej stajni, może nie napisze gdzie na wszelki wypadek) każe to robić inaczej!"

W końcu po 15 minutach stwierdziłam, że ja nie pozwolę na moim koniu jeździć w taki sposób...
Trochę mi lepiej już ale zeszłam z jazdy wołając że mi waleriana potrzebna!
Już mi się dawno nie zdarzyło, żeby mnie ktoś w takim stopniu z równowagi wyprowadził...

 

Całe szczęście, że Liberię wzięłam....A jeszcze mi mówiła, że sobie z koniem którego jej dano nie radzi i nie wie dlaczego....

A Tomek Folblutą był w terenie. Piękny dzień na teren był!