artykuły

Co począć z płochliwym koniem? Pokłosie rozmów z Martą Zagrodzką – specjalistką od behawioryzmu koni

      Wielokrotne i długie rozmowy na ten temat z Martą Zagrodzką, pozwoliły mi przede wszystkim zrozumieć powody płoszenia się konia oraz dowiedzieć się, jak i co powinnam ćwiczyć z klaczą, aby w jej płochliwość jak najbardziej zredukować i utrzymać stały kontakt z koniem w trakcie jazdy na jego grzbiecie.
Okazało się, że problem z płochliwością związany jest ze szczególna zasadą działania półkul mózgu konia. Koń ( tak jak człowiek) posiada dwie półkule mózgu. Lewą i prawą. Prawa półkula odpowiedzialna jest za działania związane z instynktem, lewa zaś odpowiada za proces myślenia u konia. Cały szkopuł związany jest z brakiem dobrych połączeń między półkulami końskiego mózgu, tak dobrych jak to jest w mózgu człowieka. Człowiek może równocześnie korzystać z dwóch półkul mózgu. Koń zaś używa albo półkuli lewej albo prawej. Nie może jednocześnie działać instynktownie i myśleć co robi. Szkoląc konia, trenując z nim różne umiejętności, ucząc go skupienia na sobie, motywujemy konia do korzystania z lewej półkuli. Jeżeli lewa półkula pracuje, koń ma skierowaną uwagę na jeźdźcu, czyta jego sygnały i dostosowuje się do oczekiwań człowieka. Gorzej, gdy koń używa prawej półkuli. Wtedy całym ciałem gotowy jest do ucieczki, spina mięśnie, przyspiesza, nie zauważa siedzącego w siodle człowieka, reaguje gwałtownym zrywem na każde niepokojące go zdarzenie. Czujemy, że pod sobą mamy przerażone zwierzę, które nie zważa na nacisk wędzidła, na sygnały dosiadem czy łydkami.
Płochliwy z natury koń znacznie częściej używa prawej półkuli (odpowiedzialnej za działania instynktowne) . Co więcej, nawet jak korzysta z lewej (myślącej) półkuli, to potrafi w mgnieniu oka przerzucić się z lewej na prawą półkulę. I w jednej sekundzie z konia rozluźnionego i skupionego na człowieku, mamy pod siodłem sztywna kłodę gotową do gwałtownej ucieczki.
Takie szybkie przerzucanie aktywności półkul mózgu, zwłaszcza obserwowane u płochliwych koni, może okazać się atutem w trakcie ćwiczeń z nimi.

Jak ćwiczyć z płochliwym koniem?
Celem ćwiczeń z płochliwym koniem powinno być jak najdłuższe utrzymanie aktywności jego lewej (myślącej) półkuli. Łatwo powiedzieć! Tym bardziej, że chwila nieuwagi i koń jest na prawej półkuli mózgu, spięty i gotowy do ucieczki. Jeżeli łatwo koń przerzuca się na prawą (instynktowną) półkulę mózgu, to tak samo łatwo będzie przerzucał się na lewą ( myślącą) półkulę. Trzeba tylko wypracować z koniem metodę przerzucania i utrzymania go na lewej półkuli. Metoda ta oparta jest na prawidłowości, że płochliwy koń instynktownie czuje silną potrzebę ruchu. Najgorzej spłoszonego konia starać się zatrzymać w miejscu, jak on ma tylko i wyłącznie za cel ucieczkę. Nieszczęście gotowe.
Z płochliwym koniem najlepiej ćwiczyć poruszając się na małych kołach. Małe koła nie pozwalają koniowi na usztywnienie mięśni, spięcie zadu i ucieczkę na wprost. Ale jednocześnie zaspokajają jego instynktowną potrzebę poruszania nogami. Koń wygięty na małym kole nie może wykorzystać swojej fizycznej siły przeciw jeźdźcowi. Skupienie konia na pracy na małych kołach uaktywnia jego lewą półkulę i przeciwdziała instynktownym, panicznym reakcjom. Im bardziej będziemy urozmaicać ćwiczeniami ruch konia, tym mocniej zaangażowany będzie myślowo w jazdę. Częste zmiany kierunku, przesuwanie przednich i zadnich nóg w różnym kierunku, chody boczne, przejścia pomiędzy chodami, zatrzymania i cofania – wtedy koń musi zaangażować swoje myślenie (lewą półkulę) i nie będzie mieć okazji uaktywnić prawej półkuli (koń nie potrafi jednocześnie używać prawej i lewej półkuli) . Koń nie może być przy tym pewien tego, czego od niego będziemy za chwilę oczekiwać.
Wrogiem dla nas są wszelkie stałe i monotonne ćwiczenia z koniem wykonywane na wprost, wzdłuż ogrodzenia lub po przekątnych ujeżdżalni, przechodzenie szeregu drągów, przeszkód. Wyprostowany koń z łatwością uruchamia swój aparat ucieczki i przerzuca się z lewej na prawą półkulę. Możemy się wtedy siłować z wierzchowcem, starać się aby nas zauważył w siodle, ale najczęściej nic więcej nie uzyskujemy niż szarpanie go za pysk. Siła fizyczna i odporność na ból konia instynktownie przygotowanego na ucieczkę wielokrotnie przewyższa siłę fizyczną człowieka. Warto o tym pamiętać.

No dobrze, ale koń płochliwy wiecznie nie może chodzić po małych koniach. Kiedyś przecież pojedziemy z nim na wprost. Ćwiczenia na małych kołach uczą konia szybkiego przerzucania się na lewą (myśląca) półkulę. Przy jeździe na wprost, jak tylko poczujemy, że koń jest na prawej półkuli (spina mięśnie, staje się elektryczny, rozgląda się wokół i przyspiesza) natychmiast wykonujemy z nim małe koła, aż do całkowitego rozluźnienia. Powiększamy średnicę kół, cały czas staramy się mieć konia na lewej półkuli (rozluźnionego). Jak tylko czujemy, że koń się usztywnia (prawa półkula) – znów małe koła. Jest to proces. I musi potrwać, nim koń nauczy się samemu utrzymywać aktywność lewej półkuli, kiedy my siedzimy na jego grzbiecie w siodle. Ale tędy droga! Częste ćwiczenia na małych kołach, zmiany kierunków, przejścia pomiędzy chodami, przesuwanie nóg wierzchowca w różnych kierunkach, angażują myślącą część mózgu konia. Koń rozluźniony (na lewej półkuli) skupiony jest na naszych sygnałach, uczy się naszego języka ciała i szanuje nasze polecenia. My również rozluźniamy się wtedy w siodle i nabieramy pewności, że jesteśmy w stanie zapanować nad tym płochliwym zwierzęciem.
Wszystko to umacnia naszą pozycję w relacji z koniem i poprawia bezpieczeństwo w czasie wypraw w teren.
W terenie działają takie same zasady zachowania konia, jak na ujeżdżalni. Lecz stopień trudności przerzucenia konia na lewą (myślącą) półkulę wyraźnie wzrasta. To prawdziwy sprawdzian dla tych, którzy lekcję odrobili solidnie na ujeżdżalni. Z pewnością praca na małych kołach nad rozluźnieniem ułatwi przekonanie konia, że w sytuacjach potencjalnie niebezpiecznych człowiek siedzący na jego grzbiecie panuje nad tym, co się wokół dzieje. Jest to trudne w praktyce z płochliwymi końmi – ale wykonalne!!!!



W tym miejscu pragnę gorąco podziękować Marcie Zagrodzkiej – Polce na stałe mieszkającej w USA, zawodowo pracującej z młodymi i problematycznymi końmi, wspaniałej osoby, bywalczyni vortalu WWR (występująca pod nickiem „marta”) - że miała ( i ma nadal) tyle cierpliwości i tyle życzliwości w stosunku mojej osoby i mojej klaczy. Marto, jesteś wspaniała – dziękuję!