Newsy

Rozmowa z Robertem Nejdorą laureatem WWR Western Stars 2009



WWR: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z jeździectwem?

RN: Przygoda rozpoczęła się wiele lat temu w Stadninie Koni Racot. Jest to początek edukacji jeździeckiej jakich wiele. Jak można się domyślić zaczynałem od jeździectwa klasycznego. W tamtych odległych czasach nie było mowy o uprawianiu western ridingu, ten styl jazdy miał dotrzeć do naszego kraju wiele lat później. Muszę podkreślić, że klasyczne wyszkolenie bardzo wiele pomogło mi w późniejszym okresie. Myślę, że nie ma znaczenia od jakiego stylu zaczynasz swoją przygodę z jeździectwem. Jeżeli masz otwarty umysł, jeżeli potrafisz krytycznie spojrzeć na swoje umiejętności jeździeckie, to zmiana stylu jazdy nie jest żadnym problemem. Fundamenty jeździeckie są identyczne i żadne wyszukiwanie na siłę różnic nie ma sensu. Jeździectwo dzieli się na dwie kategorie, dobre i złe. Jedno i drugie występuje w równym stopniu w jeździectwie klasycznym jak i w western ridingu. Do której kategorii będziesz się zaliczać zależeć będzie głównie od ciebie, od tego ile czasu i determinacji włożysz w szeroko pojętą edukację jeździecką.

WWR: Kto zainspirował się do przejścia na western riding i od kiedyskupiasz się na Reningu?

RN: Western riding był stylem jazdy który zawsze chciałem uprawiać. Niestety gdy zaczynałem moją przygodę z końmi nie było mowy o uprawianiu tego stylu jazdy. To były zupełnie inne czasy. Dostępność państwowych ośrodków zajmujących się hodowlą i prowadzących kluby jeździeckie była bardzo ograniczona, natomiast prywatnych ośrodków praktycznie nie było. We wszystkich ośrodkach w których miałem okazję trenować królowały skoki przez przeszkody lub WKKW. Dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych zaczęły trafiać do mnie materiały szkoleniowe dotyczące western ridingu. Jak widać w tej dziedzinie byłem niestety samoukiem. Mówię niestety bo wiem ile czasu zmarnowałem i ile koszmarnych błędów po drodze popełniłem, nie mając możliwości współpracy z doświadczonym trenerem. Naprawdę szkoda czasu na takie doświadczenia. W tej chwili jest już w kraju wielu trenerów z których doświadczenia można skorzystać. Natomiast fascynacja reiningiem miała swój początek dziesięć lat temu. Miałam wtedy okazję obejrzeć w Monachium zawody pod patronatem NRHA . Myślę , że to wydarzenie miało wpływ na późniejszą decyzję uprawiania tej konkurencji. Ja trenując tę dyscyplinę nigdy się nie nudzę. Musisz być maksymalnie skupiony w czasie treningu, by sygnały wysyłanie koniom były ciągle identyczne. Trening reiningowy to niekończąca się zabawa i ciągłe wprowadzanie pewnych zmian by koń utrzymywał skupienie i nie antycypował poleceń jeźdźca. To wszystko powoduje że trening jest bardzo urozmaicony czyniąc go zawsze atrakcyjnym dla jeźdźca i konia.

WWR: Czy masz mentora? Z jakich programów trenerskich korzystasz w pracy z końmi?

RN: Mentora w pełni tego słowa nie mam. W moim przypadku można mówić o pewnej grupie trenerów z których wiedzy i doświadczenia korzystam. Najczęściej korzystam z programu szkoleniowego Boba Avili, uważam że to najlepszy program treningowy z jakim miałem okazję się zapoznać. Avila to bez wątpienia najwybitniejszy obecnie trener. Sukcesy które odnosi w różnych konkurencjach western ridingu pokazują , że jest najbardziej wszechstronnym trenerem z całej plejady świetnych szkoleniowców. Bardzo ciekawy program wypracował również Vern Sapergia, polecam świetny program Andrea Fappaniego choć ten ostatni ma wiele wspólnych elementów i wykorzystuje podobne metody zawarte w programie Boba Avili. Jak widać wiele programów szkoleniowych ma wpływ na moją pracę z końmi. Jestem zdania, że należy zapoznać się z jak największą ilością tych programów to pozwoli wybrać dla siebie ten najbardziej odpowiadający naszej wizji treningu koni. Nie można podchodzić do treningu koni schematycznie, nie wszystkie metody nawet najlepszego programu szkoleniowego sprawdzają się w treningu poszczególnych koni. Dlatego uważam, że nie powinniśmy się bać eksperymentować i sięgać po różnorodne metody pracy. Począwszy od szkoły klasycznej poprzez metody naturalne, a kończąc na programach szkoleniowych wybitnych trenerów westowych. 

WWR: Dlaczego rozpocząłeś hodowlę od koni American Paint Horse? I jakie są cele Waszego programu hodowlanego?

RN: Hodowla A.P.H. to czysty przypadek. Kilka lat temu w kraju hodowla koni A.P.H. oraz AQH było bardzo niewielka. Konie te trafiały do nas głównie z Europy Zachodniej i były to pojedyncze sztuki. Ja miałem to szczęście, że trafiłem do państwa Dorszów, którzy przeprowadzili się z Niemiec w okolice Gorzowa i tam hodowali głównie painty. Po kilku wizytach zdecydowałem się na zakup pierwszego konia rasy APH ogiera Poco Jolly Jumper i w ten sposób rozpocząłem hodowlę tej rasy. Później zakupiłem jeszcze dwie klacze Skipi Sheme i Puddle Angel z tej samej hodowli. Kupując konie APH chciałem by rywalizowały w reiningu z przedstawicielami bliźniaczej rasy AQH. Te dwie rasy mają wspólne korzenie i chyba jak żadne inne na świecie są bardzo mocno spokrewnione. W rodowodzie prawie każdego painta znajdziemy przynajmniej kilkoro przodków AQH. Te bardzo piękne kolorowe konie  należy jednak ciągle sprawdzać je w konkurencjach sportowych, by do hodowli trafiały  najlepsze egzemplarze. Niektórzy hodowcy niestety hodowali te konie tylko ze względu na maść, to nie służy rozwojowi tej rasy. W chwili obecnej rozwój danej rasy najczęściej spowodowany jest sukcesami sportowymi. Cieszę się, że Jolli spełnił moje oczekiwania i z powodzeniem startuje w różnych klasach rainigowych. W R&R pracujemy  z kilkoma jego synami i myślę, że dopiero one pokażą drzemiące w nich możliwości. Głównym celem hodowli APH w naszym ośrodku jest  przede wszystkim hodowla koni sportowych.

WWR: W minionym sezonie pokazywałeś na arenach sportowych dwa ogiery: znanego już polskiej publiczności Poco Jolly Jumper i debiutanta: Golden Ceblair Jac. Czy mógłbyś opowiedzieć coś więcej o tych koniach, opisać pracę z nimi?

RN: To prawda, w tym sezonie oba konie były pokazywane na arenach krajowych. Początkowo zaplanowaliśmy więcej startów z udziałem Goldena , chciałem by nabierał doświadczenia na zawodach. Tego brakuje młodym koniom w początkowym okresie ich startów. To normalna sytuacja.  Głównym celem w tym sezonie miał być start w pierwszym futurity rozgrywanym w kraju, a następnie start w austriackim futurity w listopadzie. Niestety kontuzja Goldiego pokrzyżowała nam plany. Dlatego druga połowa sezonu to właściwie starty wyłącznie na Jollim, który w tym sezonie miał być mniej eksploatowany i jego forma nie była do końca ustabilizowana. W tym  przypadku niezłe starty przeplatane były również mniej udanymi. W tym sezonie więcej uwagi poświęcaliśmy młodym koniom, które debiutowały w zawodach. Golden i Jolli to dwie różne osobowości końskie. Pierwszy jest obdarzony dużym temperamentem,bardzo chętnie współpracuje z trenerem i stara się manewry wykonywać jak najlepiej. Na początku sezonu miałem trochę kłopotów z utrzymaniem koncentracji Goldena w czasie zawodów. To był największy problem, który trzeba było rozwiązać. Wiedziałem, że manewry koń potrafi wykonywać bardzo dobrze, była tylko kwestia utrzymania jego skupienia i właściwego reagowania na pomoce. Ze startu na start można było zauważyć duży postęp w zachowaniu tego młodego konia. Wynik z Karpacza (I miejsce w Reining Młode Konie - przyp. red.) utwierdził mnie w przekonaniu, że program treningowy który realizujemy zaczyna przynosić efekty. Największą zaletą Goldena jest bardzo dobra powtarzalność i utrzymywanie wytrenowanego poziomu, to bardzo sympatyczny gość. Natomiast Jolli jest koniem bardzo wymagającym. Jest niewątpliwie utalentowanym atletą, którego jednak trzeba ciągle motywować do pracy. To koń z który trzeba dogadywać się na drodze bezustannych kompromisów. Musisz ciągle równoważyć wymagania stawiane mu w trakcie treningu z nagrodą i przerwami w pracy. Jeżeli tej równowagi zabraknie Jolli potrafi zademonstrować swoje niezadowolenie. Myślę, że jego talent i możliwości były zdecydowanie większe niż wyniki jakie osiągnął do tej pory w zawodach. Odpowiedzialność za tą sytuację spada bez wątpienia na mnie. W czasie kiedy rozpoczynałem treningi z Jollim nie miałem takiego doświadczenia i umiejętności by wyeksponować wszystkie zalety tego niedoświadczonego wówczas konia. W następnym sezonie Jolli startować będzie głownie na arenach krajowych i myślę, że prezentować będą go zawodnicy z teamu R&R. To dla tych młodych reinerów będzie niewątpliwie duże przeżycie i wyzwanie. Golden powoli po kontuzji wraca do treningu. Jak będzie wyglądał przyszły sezon  wykonaniu tego konia okaże się myślę po pierwszych startach. Od jego formy uzależniony będzie kalendarz przyszłorocznych startów tego konia. Teraz mamy kilka miesięcy na budowanie formy i dopracowywanie szczegółów.

WWR: W roku 2009 zespół R&R Ranch, jako jeden z niewielu w Polsce, z sukcesami pokazał na sportowych arenach kilka młodych koni. Czy to Wasza strategia na przyszłość? Nie będziecie posiłkować się importem "gotowych koni" sportowych?

RN: W 2009 roku pokazaliśmy na arenach trzy młode konie, dwie klacze oraz ogiera. Wszystkie konie pokazały się z dobrej strony. Wiedziałem, że klacze mają przed sobą jeszcze wiele pracy i nie pokażą całości swoich możliwości, potrzebowały więcej czasu by zademonstrować swój potencjał. Golden był w połowie sezonu w zupełnie niezłej formie i ze startu na start progresował. Niestety przypadkowa kontuzja jaką odniósł zniweczyła rok przygotowań. To było największe rozczarowanie minionego sezonu.Młode konie to zawsze wielkie nadzieje, radość z postępów oraz frustracja gdy treningi bywają bardzo trudne i występują problemy. Dwuletni koń jest jak czysta kartka, którą trener spokojnie i skrupulatnie zapisuje nowymi wiadomościami. Nie możesz powiedzieć później, że koń trafił do ciebie z problemami,że musiałeś włożyć dużo pracy w korekty. Ty jesteś odpowiedzialny za wszystko co demonstruje koń przez ciebie szkolony, za te dobre strony jego wyszkolenia, ale również za braki wyszkolenia. Jeżeli coś idzie nie tak, to odpowiedzialny jest zawsze trener. W R&R planujemy by każdego roku pokazywać kolejne młode konie. Część z nich jest własnością naszych klientów, pozostałe to konie wyhodowane w naszym ośrodku. Na pewno będziemy sprawdzać sportowo nasze klacze, które będziemy użytkować później w hodowli. To od ich wartości użytkowej zależy później poziom hodowli. W Polsce do tej pory zdecydowana większość koni startujących w reiningu to konie starsze. Zakupione głównie z hodowli zachodnioeuropejskich i tam trenowane. Trudno się temu dziwić, praca z młodymi końmi to bardzo pracochłonne zajęcie, a efekt tej pracy trudny do przewidzenia. W początkowym okresie reining w kraju musiał opierać się na importowanych gotowych do startu koniach. Tylko w ten sposób postęp mół być  w miarę szybki. Teraz sytuacja na tyle się ustabilizowała, że mając grono zupełnie nieźle jeżdżących zawodników powinniśmy zrobić kolejny krok w kierunku usamodzielnienia się. Zdecydowanie zacząć szkolić i promować konie z krajowej hodowli. Nie chciałbym być źle zrozumiany uważam zakupy koni z hodowli zachodnich za warunek postępu hodowlanego i podnoszenie poziomu sportowego. Jednak struktura tych zakupów powinna zmienić się z decydowanie na korzyść koni młodych (rocznych i dwuletnich). To na pewno przyniesie wymierne korzyści za kilka lat. W R&R nie planujemy zakupów gotowych koni dla seniorów, tutaj chcemy zdecydowanie opierać się na koniach szkolonych w naszym ośrodku. Będą to konie z naszej hodowli jak również utalentowane konie innych właścicieli. Nie można jednak wykluczyć zakupu doświadczonego konia dla naszej najmłodszej zawodniczki. Toni miała niestety pewne problemy zdrowotne na początku sezonu. Jeżeli sytuacja się powtórzy będziemy zmuszeni zakupić dla Zuzi kolejnego, doświadczonego konia. Te obecnie trenowane w Rudej Koźlance są zbyt młode lub zbyt wymagające dla tak młodej zawodniczki.

WWR: W chwili obecnej R&R Ranch do stajnia hodowlana i sportowa, kryta ujeżdżalnia wewnętrzna i arena zewnętrzna. W jakim kierunku będzie rozwijać się dalej Wasza infrastruktura?

RN: W tej chwili dysponujemy zupełnie niezłym zapleczem treningowym. Podkreślić trzeba że postępy w szkoleniu naszych koni nabrały przyspieszenia również z tego powodu. Bez solidnej bazy treningowej, hali z odpowiednim podłożem umożliwiającej treningi zimą oraz wygodnej dla koni i dla jeźdźców stajni, nie ma mowy o poważnym treningu. Wiem coś na ten temat. Przez wiele lat borykaliśmy się z problemem wyboru hali w okresie zimowym. Praktycznie co roku, każdej zimy, korzystaliśmy z innego ośrodka jeździeckiego. Hale z podłożem zupełnie nie nadającym się do treningu reiningowego, ciągłe sprzątanie przeszkód rozstawianych przez trenujących skoki. Z tymi problemami borykają się wszyscy jeżdżący reining, którzy nie mają dostępu do bazy z prawdziwego zdarzenia. Jak wspomniałem już obecne nasz ośrodek nastawiony jest głównie na prace treningowe, ale myślimy poważnie o budowie kolejnej krytej areny, która umożliwi organizowanie zawodów sportowych. Wiąże się z tym również budowa dodatkowej stajni. Western riding rozwija się zupełnie nieźle, a reining w szczególności. Wbrew opiniom sceptyków, ja uważam, że reining ma przed sobą dużą przyszłość, trzeba tylko chętnym do uprawiania tej dyscypliny, stworzyć dobre warunki do pracy z końmi. Czas pokaże jak uda się realizacja naszych planów. Jest wiele zależności, które muszą wystąpić by można było osiągnąć sukces. Mam nadzieję, że nam uda się to zrealizować.

WWR: Zostałeś Najlepszym Zawodnikiem 2009, a Twój koń Najlepszym Debiutantem w plebiscycie WWR Western Stars. Czytelnicy docenili Waszą pracę. Czego możemy życzyć Wam na przyszły sezon?

RN: To bardzo sympatyczne wyróżnienie. Cieszę się szczególnie z nagród dla Goldiego, myślę że zasłużył na nią demonstrując coraz wyższą formę w sezonie 2009. Początek sezonu dla naszego zespołu był bardzo obiecujący , nic nie zapowiadało kataklizmu związanego z kontuzjami, który dotknął nas tuż przed najważniejszymi startami tego roku. Bywają takie momenty, w których naprawdę masz dość wszystkiego. Włożyliśmy mnóstwo wysiłku w przygotowanie młodych koni i w kulminacyjnym momencie czyli  mistrzostwach, z powodu kontuzji ie wystartował żaden z nich : Katarzyna Kaczmarek po wypadku samochodowym dopiero teraz wznawia treningi, Artur Nejdora miał problem z koniem, a Golden odniósł w kuriozalnych okolicznościach kontuzję, która wyłączyła go ze startów do końca sezonu. To wszystko nastąpiło w przeciągu dwóch tygodni. Czego można nam życzyć na przyszły sezon ? Myślę, że przede wszystkim by omijały nas kontuzje. Jeżeli tak się stanie to o dobre wyniki na zawodach w przyszłym sezonie będziemy spokojni.

WWR: Dziękujemy za rozmowę i zgodnie z prosbą - życzymy braku kontuzji w przyszłym sezonie.

 

Na zdjęciu: Golden Ceblair Jac podczas konkurencji Reining w Karpaczu oraz Robert Nejdora z Poco Jolly Jumper przed pierwszym polskim Paint Horse Show.