Newsy

Stany Zjednoczone okiem Mariusza "Japacza" Siwca

EM: Jak wyglądała organizacyjnie konwencja AQHA?

Impreza odbyła się w centrum konferencyjnym hotelu Grand Hyatt w centrum San Antonio. Pierwszy dzień upłynął głównie na rejestracji i wspólnym powitaniu wszystkich przybyłych oraz na rozmowach w konferencyjnych kuluarach. Dwa kolejne to już spotkania poszczególnych tematycznych komisji, zgodnie ze strukturą AQHA, w tym również komisji do spraw międzynarodowych, w których braliśmy udział. Wieczorem, drugiego dnia, mieliśmy także przyjemność uczestniczyć w bankiecie, w trakcie którego odbyło się uroczyste wręczenie nagród dla zwycięzców wszelkich klas i podanie statystyk AQHA w sezonie 2009.

EM. Jak Amerykanie przyjęli Was, skądinąd z dalekiej Polski? Czy byli zainteresowani tym, co się u nas dzieje w kwestii hodowli i jeździectwa? Czy możemy liczyć na ich zaangażowanie i pomoc w rozwoju PLQHA?

Ciepło, podobnie jak chyba wszystkich gości z zagranicy. Wbrew obiegowej opinii, większość Amerykanów, z którymi rozmawialiśmy podczas konwencji, wiedziała, gdzie leży Polska. Tym nie mniej jednak część była zaskoczona, że są w naszym kraju osoby, które zajmują się hodowlą i użytkowaniem koni rasy American Quarter Horse. Warto tutaj wspomnieć, że byliśmy pierwszymi delegatami PLQHA, którzy przyjechali bezpośrednio z Polski. Na poprzednich konwencjach interesy PLQHA reprezentował nasz zagraniczny członek p. Roman Kneblewski z White Eagle Ranch w Kanadzie.
Jeśli chodzi o pomoc dla PLQHA, nie należy zapominać, na jakich zasadach funkcjonują regionalne (krajowe) oddziały AQHA. AQHA ma szereg programów skierowanych właśnie do swoich zagranicznych filii. W oparciu o nie m.in. po raz pierwszy w Polsce odbędzie się w tym roku tzw. Horsemanship Camp czyli szkolenie z trenerem z USA, w którego przyjeździe do Polski pomoże właśnie AQHA. Po raz pierwszy również w naszym kraju odbędą się zawody All Novice czyli dla rozpoczynających przygodę z końmi rasy AQH. Po spełnieniu określonych warunków można w nich wystartować nawet jeśli nie jest się właścicielem konia AQH. Po szczegóły zapraszam na naszą stronę internetową www.plqha.com

EM: Brałeś udział w seminarium skierowanym do „show-managerów” zawodów AQHA. Na co zwracano Waszą największą uwagę podczas zajęć? Czy było to cenne doświadczenie?

Dokładnie. Dwa ostatnie dni konwencji to „Show Managment Seminar” – szkolenie skierowane dla osób organizujących zawody AQHA Approved. Dla mnie osobiście była to najciekawsza i najpraktyczniejsza część konwencji. Przez dwa dni, z pomocą przygotowanych przez organizatorów materiałów, przegryzaliśmy się przez gąszcz przepisów, druków i formularzy dotyczących organizacji i przebiegu zawodów AQHA. Doświadczenie tym cenniejsze, iż wielu polskich posiadaczy koni AQH i zawodników startujących w zawodach AQHA Approved ma „bałagan” w dokumentach swoich koni. Tym czasem trzeba mieć świadomość, że wielu formalnych rzeczy niestety nie da się załatwić w biurze zawodów. Zgodnie z przepisami AQHA to zawodnik ma obowiązek okazania kompletu potrzebnych papierów, a biuro zawodów ma obowiązek rzetelnie je sprawdzić. Przeoczenie czegoś, bądź przymknięcie oka na uchybienia może się skończyć w najlepszym przypadku dyskwalifikacją zawodnika, a w najgorszym anulowaniem wyników całych zawodów i karą dla show managmentu.

EM: Przemysł jeździecki w USA. Jak go oceniasz? Czy to zjawisko marginalne? Czy zainteresowani są nim tylko hobbyści?

Doroczna konwencja AQHA  to w dużej mierze również podsumowanie ubiegłego roku. Przez cały czas jej trwania, z pomocą wszelkiej maści statystyk, tabelek, wykresów i raportów, byliśmy przekonywani, że szeroko pojęty przemysł jeździecki to jedna z najprężniejszych gałęzi amerykańskiej gospodarki. Przy czym pod pojęciem „przemysł jeździecki” należy rozumieć wszystko, co choćby w najmniejszym stopniu wiąże się z końmi i tą branżą. Producenci sprzętu i wyposażenia, branża żywieniowa, branża weterynaryjna, trenerzy, firmy budujące budynki gospodarcze, areny, stajnie, firmy zajmujące się produkcją pojazdów do transportu zwierząt itd. itd. - można by wyliczać prawie w nieskończoność. Same konie w tym wszystkim mają stosunkowo bardzo niewielki udział. To wielka grupa ludzi, która, potrafi działać i działa razem dla wspólnego dobra. Na konwencji dyskutowano m.in. nad projektami ustaw mających wspomóc branżę jeździecką w dobie obecnego światowego kryzysu, które następnie będą lobbowane w Senacie USA przez senatorów związanych z AQHA. Daje to obraz o sile i skali działania jaką ma ta organizacja na terenie Stanów.

EM:  Oprócz udziału w części oficjalnej wyjazdu zapewnie znaleźliście czas na poznanie okolic, a może nawet na spróbowanie swoich sił na grzbietach tamtejszych rumaków? Jakie wrażenia?

No cóż, grzechem byłoby nie wykorzystać takiej okazji i nie pojeździć konno w Texasie – ojczyźnie westernu. Mieliśmy z Piotrem taką okazję dwukrotnie. Jadąc autostradą międzystanową nr 10 na północny zachód, około 70 mil od San Antonio, niedaleko miasteczka Kerrville znajduje się Y.O. Ranch. Y.O to obejmujące 40000 akrów (ponad 16000 hektarów) ziemi ranczo, zajmujące się m.in hodowlą bydła mięsnego charakterystycznej dla Texasu rasy longhorn. Jedną z atrakcji jaką oferuje Y.O. dla turystów jest możliwość wzięcia udziału w tzw. cattle drive czyli pędzeniu bydła. Właśnie w takim cattle drive wzięliśmy udział. No cóż – nie będę się rozpisywał, powiem tylko, że były to dwa dni w siodle połączone z noclegiem pod gołym niebem. Niesamowite przeżycia. Za drugim razem spróbowaliśmy już bardziej typowej rekreacji w amerykańskim wydaniu. Miała to być zwykła całodzienna wycieczka w teren. Po przyjeździe na miejsce okazało się, że konie są już osiodłane i czekają... w naczepie. Sympatyczny przewodnik kazał nam wrócić do samochodu i jechać za sobą. Za nami jechały jeszcze dwie starsze, równie sympatyczne panie, które również miały wziąć udział w wycieczce. Po ok. 20 milach dotarliśmy do miejscowego parku krajobrazowego, gdzie po wypakowaniu koni, założeniu ogłowi (oczywiście przez przewodnika) i 30 sekundowej instrukcji obsługi konia dosiedliśmy rumaków i ruszyliśmy na parkowe ścieżki. Po godzinie znudziła mi się walka z wierzchowcem, co do wyboru optymalnej trasy. Każdy krzaczek czy kamyczek musiał być pokonany dokładnie tą samą trasą, co koń przewodnika, a każda próba ingerencji kończyła się najpierw zatrzymaniem, a potem wyraźnym niezadowoleniem konia. Rzuciłem więc wodze na szyję i skupiłem się na podziwianiu pięknych widoków oraz słowach prowadzącego przewodnika. Osiem godzin stępa (fakt, że po wąskich, stromych i kamienistych ścieżkach) na całkowitym autopilocie! Jak się potem okazało w trakcie rozmowy, jedna z pań, o których wspomniałem, drugi raz w życiu siedziała na koniu... Z ciekawostek – w jednym i w drugim przypadku dostaliśmy do podpisania kilkustronicowe cyrografy, że bierzemy za siebie wszelką odpowiedzialność. Dodatkowo w Y.O., zanim ruszyliśmy, zweryfikowano nasze umiejętności jeździeckie na zamkniętym roundpenie, a w cyrografie był wytłuszczony punkt, że jedziemy bez kasków na własną odpowiedzialność. No i w życiu nie jeździłem konno po takich kamieniach i skałach, jak tam. To chyba zrobiło na mnie największe wrażenie. Być może to kwestia klimatu ale między bajki można włożyć tezę, konie AQH mają z definicji słabe kopyta.

EM: Dwa tygodnie w zupełnie innym świecie. Czy potwierdziły się Twoje wcześniejsze wyobrażenia na temat Stanów? Czy może coś Cię zaskoczyło?

No cóż, trzeba mieć świadomość, że Texas to największy ze stanów USA, o powierzchni ponad dwukrotnie większej od naszego kraju. „Everything is bigger in Texas” to slogan powtarzany na każdym kroku i faktycznie coś w tym jest, bo w porównaniu do Europy, w Texasie wszystko jest większe – odległości, autostrady, samochody, farmy, kubki z colą w McDonald`sie – można by długo wymieniać. W Texasie, a konkretnie w Houston odbywa się również co roku jedno z największych na świecie tzw. Livestock & Rodeo czyli wystawa wszelkiej maści zwierząt hodowlanych połączona z zawodami jeździeckimi i rodeo. W tym roku impreza odbywała się od 2 do 22 marca, a my mieliśmy okazję spędzić tam ostatnie trzy dni naszego pobytu. Rozmach i wielkość imprezy to coś niespotykanego w Europie. Zawody w konkurencjach rodeo odbywają się w hali Reliant Stadium, wchodzącej w skład kompleksu Reliant Park i mogącej pomieścić ponad 71000 widzów. Dla porównania katowicki Spodek to 11500 miejsc. A w skład Reliant Parku wchodzą trzy takie hale i to oczywiście nie wszystkie budynki kompleksu. Oglądanie na żywo konkurencji z cielakami czy bull ridingu w wykonaniu najlepszych robi niesamowite wrażenie. Dodatkowo, każdy dzień kończył się koncertem największych gwiazd muzyki country. Alan Jackson, Toby Keith, Brad Paisley, Keith Urban czy duet Brooks & Dunn to tylko część wykonawców, których można było zobaczyć w tym roku. Finały rodeo (niestety już po naszym odlocie) wieńczył koncert ZZ Top.
Ciężko zweryfikować opinię na temat USA po zaledwie dwutygodniowym pobycie tylko w jednym ze stanów. Nawet na temat samego Texasu trudno wyrobić sobie jednoznaczne zdanie, bo chociaż przez dwa tygodnie przejechaliśmy samochodem ponad 1400 mil i udało nam się odwiedzić wiele ciekawych miejsc, to przecież wszystkiego nie byliśmy w stanie zobaczyć. Ale masz rację – to były dwa tygodnie w zupełnie innym świecie.

EM: Jakie masz przemyślenia po powrocie do Polski z USA? Dystans pozwala inaczej spojrzeć na naszą „westernową” rzeczywistość. Co byś koniecznie u nas zmienił, aby światek jeździecki posunął się do przodu?

Wielokrotnie podczas dyskusji na różne tematy pada argument, że w Europie, w Polsce są inne realia i nie ma co porównywać się bezpośrednio do Stanów. Owszem, bezapelacyjnie realia są inne i nie wszystko da się wprost stamtąd przenieść na nasz grunt. Ba, czasem nie ma nawet takiej potrzeby. Mnie osobiście imponuje w Ameryce i Amerykanach jedna rzecz, którą miałem okazję zaobserwować w różnych sytuacjach, w tym również podczas konwencji AQHA.  To umiejętność brania spraw w swoje ręce, zdolność do jednoczenia się i działania razem we wspólnym interesie. U nas ciągle pokutuje stereotyp, że wszystkiemu winni są „oni”, a „my” nie możemy nic zrobić. Jeśli coś chciałbym u nas zmienić, to właśnie sposób myślenia i podejścia do problemów. Z całą resztą już potem powinno pójść łatwiej.
Chciałbym na zakończenie rozmowy serdecznie podziękować Prezesowi Polish Quarter Horse Association Piotrowi M. Rudnickiemu, bez którego pomocy mój wyjazd i pobyt w Texasie zapewne nie doszedłby do skutku. Piotrze – raz jeszcze dziękuję.

EM: Dziękuję za bardzo interesującą rozmowę.