artykuły

Szkolenia a wyjazdy do lasu Czyli czy warto się szkolić?

W takim razie czy jest sens inwestowania w siebie i konia i wspólnych wyjazdów na szkolenia?

Właśnie wróciłyśmy z parodniowego, prywatnego szkolenia pod okiem Eweliny Zoń (Rancho Kozerki). To już kolejne nasze szkolenie w Kozerkach. Za każdym razem pracujemy bardzo intensywnie nad różnymi problemami związanymi z moim dosiadem , jak i sposobem prowadzenia konia w stylu west. Za każdym razem jest ciężko. Wiele wysiłku wymagają próby pozbycia się przeze mnie starych przyzwyczajeń. Klacz również ma własne pomysły, jak dostosować się do nowych sygnałów i wielokrotnie stawia przede mną kolejne trudności. Ewelina widzi wszystko i trafnie wskazuje jak i co powinnam poprawić siedząc w siodle. Często w tych dniach „zamiatam nosem po ziemi” i całkowicie wyczerpana, padam wieczorem do łóżka. Czy warto się tak męczyć, jeżeli i tak będziemy jeździć do lasu lub uprawiać przysłowiową „rekreację” w siodle?

Warto. Oto dlaczego:

 

  1. z każdym szkoleniem poprawia się moja świadomość użycia pomocy na koniu. Odkrywam, że każda łydka, pośladek i biodro mogą być inaczej napinane, co skutkuje wyraźną różnicą w zachowaniu i reakcji konia,
  2. problemy z zachowaniem konia to w przeważającym stopniu efekt błędów w dosiadzie. Wystarczy poprawić stopniowo dosiad aby, jak klocki domina, kolejne problemy z zachowaniem konia same się rozwiązały,
  3. praca z koniem na ujeżdżalni wzmacnia równowagę i płynność ruchu pod siodłem zwierzęcia. Styl west wymaga od konia samodzielnej kontroli poruszania się i pilnowania ustawienia bez ciągłej korekcji ze trony jeźdźca.
  4. wzrasta szacunek konia do jeźdźca. Przy trenerze nie ma miejsca na „odwalenie” pracy w siodle. Jeździec musi dopilnować, aby koń wykonał postawione przed nim zadanie. Tym samym zwierze przekonuje się, że człowiek siedząc na nim, ma moc kontrolowania jego poczynań i godny jest szacunku,
  5. wzmacnia się pewność siebie jeźdźca w siodle. Ćwiczenia na miarę umiejętności pary koń – człowiek upewniają, że jeździec jest w stanie skłonić zwierzę do określonych reakcji na sygnały,
  6. dobry trener pokazuje, że koń reaguje w indywidualny sposób i dlatego wymaga zastosowania różnych metod pracy w celu przekonania się, która jest najbardziej efektywna; podobnie z jeźdźcem,
  7. praca i wspólny wysiłek doskonale wzmacniają więzi z wierzchowcem,



No tak ale ..... czy kiedykolwiek będę tak zdobyte umiejętności jeździeckie użyć „w praktyce”?
Już sprawdziłam, że tak. Miało to miejsce ostatniej jesieni na trasie kilkudniowego rajdy po Górach Świętokrzyskich. Trudny, bardzo urozmaicony teren po Puszczy Świętokrzyskiej, najeżony przeszkodami w postaci powalonych drzew, wystających głazów i wąskich przejść wymagał wiele uwagi i wysiłku ze strony koni i jeźdźców. Wtedy przekonałam się, jak wspaniale mieć pod sobą wierzchowca czułego i ustawionego na pomoce, zwrotnego i umiejącego kontrolować ruch każdej części ciała oddzielnie, współpracującego ze mną i umiejącego podporządkować się moim poleceniom. Już wiedziałam do czego służą ćwiczenia na drągach i przechodzenia przeszkód trailowych! Jak ważną jest umiejętność wykonania w miejscu zwrotu na zadzie lub na przodzie. „Lekkie” cofanie z równoczesnym przesunięciem zadu w bok. W tak trudnych warunkach doskonale sprawdziły się metody pracy z koniem, które wcześniej poznałam dzięki udziałowi w szkoleniach z Eweliną Zoń.
Wiele jeszcze przed nami i choć klacz skończy w tym roku 14 lat, to nadal jesteśmy w stanie wiele wspólnie osiągnąć! Cały czas nasza ścieżka przygody w siodle pnie się w górę.